Wygrzebałem z półki polskie wydanie sympatycznego dokumentu METAL: A Headbanger’s Journey, zacząłem oglądać z włączonymi polskimi napisami i – cóż za niespodzianka – odkryłem istne cudo chałtury, tłumaczenie tak złe, że aż zabawne, bez wątpienia jeden z najgorszych komercyjnych przekładów jakie w życiu widziałem.
Sam film przetłumaczony jest jeszcze jako tako. W miarę oddaje treść, choć bywa drętwo i zdarzają się byki. Kilka przykładów (oryginalne, anglojęzyczne wypowiedzi spisane przeze mnie ze słuchu):
EN: I’m a metalhead and I’m proud.
PL: Metal mi w głowie i jestem z tego dumny.
“Metalhead” to po prostu metalowiec, ale to też ładne. Jak rozumiem „thrash metal” to miot-metal, a „headbanger” to głowaleń.
EN: I discovered extreme metal: Beneath the Remains, Altars of Madness, Pleasure to Kill.
PL: Odkryłem ekstremalny metal: pod odpadkami, ołtarzami szaleństwa, przyjemnością zabijania.
Ładne. Nie dość, że tłumacz nie skumał, że padają trzy osobne tytuły, to jeszcze cudownie nie wyczuł klimatu – „pod odpadkami”, mhm, na pewno. Rozumiem, że to „trash metal”.
EN: …hosting my own radio show called Overkill.
PL: Prowadziłem własny program radiowy zwany „Nieśmiertelny”.
Jakby to ładnie ująć… „Overkill” jest równie dobrym odpowiednikiem „Nieśmiertelnego” jak „Highlander”.
EN: Nobody talks about them very often because they were kind of a blip on the screen.
PL: …na których nikt nie zwraca uwagi, gdyż pojawiali się jak błyski.
Rotfl, pojawiali się jak błyski. Dobrze że nie „jak murzyn na przejściu dla pieszych”. Tak naprawdę chodzi o to, że kapela szybko zniknęła ze sceny, ale fakt, że tak jest zabawniej.
EN: Anything anyone else does is just basically ripping it off…
PL: Inni jedynie obdzierają je do kości…
„Rip off – to copy or imitate blatantly or unscrupulously”, czyli po prostu zżynać. Ale kogo to obchodzi, słowniki są ciężkie i nieporęczne.
EN: …which was many years ago…
PL: …te słowa padły kilka lat temu…
Pro-tip dla "tłumaczy" udających, że znają angielski: „many” nie znaczy „kilka”.
EN: Black Sabbath just seemed so different.
PL: Black Sabbath, nikt nie myślał, że będzie się wyróżniał.
Co prawda znaczenie dokładnie odwrotne, ale spoko, grunt, że brzmi jak coś co ktoś mógłby powiedzieć.
EN: This daily existence, this boring ass high school or this dead end dairy queen job – just no.
PL: Mam w dupie waszą codzienną egzystencję, nudną, opartą na dworskiej etykiecie.
„Dworska etykieta”, milordzie?
EN: No main veins, that’s good.
PL: Nie jest w głównym nurcie, tym lepiej!
No tak, „main”, czyli „główny”, musi chodzić o nurt. Nieważne, że w scenie koleś akurat wycina sobie w ręce logo Slayera i komentuje z zadowoleniem, że nie poderżnął sobie żył. Zresztą, w kolejnej kwestii kolega dodaje…
EN: No arterial spray.
PL: Dobrze gada!
No, coś tam o arteriach, nieważne, tralalalala, nie słucham… Jak oryginał nie pasuje do mojej wersji, tym gorzej dla oryginału.
EN: Kiss songs always seem to imply that as Kiss fans, we’re being sort of persecuted for it. Like when you listen to the song “Crazy Night”, it somehow implies that people are trying to stop us from liking Kiss.
PL: Piosenki Kissów trafiały w fanów zespołu jakby byli na nie skazani. Kiedy słuchasz „Crazy Nights” to w jakiś sposób powoduje ludźmi byś przestał lubić zespół Kiss.
Hmm… Ciekawe ilu ludzi miało styczność z gotowym tłumaczeniem i uznało, że nie musi trzymać się kupy. A swoją drogą, chodziło po prostu o to, że teksty Kiss tworzą wizerunek ich fanów jako prześladowanych za słuchanie ich piosenek.
EN: It’s a substrata of society.
PL: To substytut społeczeństwa.
Kolejny pro-tip: substrata to raczej nie substytut. Ale co tam, brzmi podobnie.
EN: Let’s go to a festival, let’s enjoy ourselves, and the fact that the outside world doesn’t actually understand is fantastic.
PL: Pojedźmy wspólnie na festiwal! Bawmy się dobrze, bez względu na to, że zewnętrzny świat nie rozumie jak tu jest fantastycznie.
W oryginale fantastyczny jest fakt, że zewnętrzny świat ich nie rozumie. Łącznie z tłumaczem, najwyraźniej.
EN: But I know one man who can deliver is Ronnie James Dio.
PL: Ale znam gościa, który skontaktuje nas z Ronniem Jamesem Dio.
Kolejna wskazówka, że tłumacz jechał ze słuchu. Ale i tak zabawnie wyobrazić sobie tego wyimaginowanego kolesia, który umie dostarczać Ronniego.
EN: I ain’t getting dressed up for nobody. I’m a dirtbag and I’m proud.
PL: Nie noszę się tak dla innych.
Dee Snider dumnie oświadcza, że dla nikogo się nie stroi. Ale tłumacz wie lepiej.
EN: …this can amount to little more than character assassination.
PL: …niewiele różniący się od traktowania pospolitych morderców.
O kurwa, „pospolici mordercy”? Nie wiem skąd pochodzi tłumacz, ale jeśli mordercy są tam pospolici, to wolę trzymać się z daleka. A przy okazji, „character assassination” to ekstremalna forma zniesławienia.
EN: Masculine in Western culture…
PL: Muskulatura w kulturze zachodniej…
Ćśśś… Nie mówcie nikomu, ale „masculine” to niekoniecznie „muskulatura”.
EN: Gay fans…
PL: Pedały na widowni…
Buahaha, podziwu godna bezpośredniość. Jakby się ktoś zastanawiał, słowo na „p” pada jeszcze kilkukrotnie, także w odniesieniu do Roba Halforda i przeciwstawione jest „normalnym fanom” („straight fans”). Jak dla mnie spoko, ale ktoś mógłby poczuć się urażony. Najwyraźniej wydawca uznał, że pedały nie oglądają filmów o metalu.
EN: I’d jump his bones.
PL: Połamałabym mu gnaty.
Drogi tłumaczu. W języku angielskim funkcjonuje coś takiego jak idiomy. Groźne to i podstępne bestie, kryją się w tekście i atakują bezbronnych amatorów. Na własne oczy widziałem kiedyś jak rozjuszony idiom upokorzył samozwańczego tłumacza w 0,045 sekundy. Dlatego przed wyprawieniem się w dzikie ostępy angielszczyzny warto uzbroić się w słownik. Z niego można by dowiedzieć się na przykład, że „jump somebody’s bones” znaczy tyle co „przelecieć kogoś”.
EN: Ugly dudes all across the board for metal. Any band you can mention m, I’ll tell you – they’re ugly.
PL: Obleśni kolesie napaleni są na metal. Każdy zespół, nawet mój – są obleśni.
Ach, znowu te anglosaskie podstępy. Tak naprawdę chodzi o to, że w metalu brzydcy kolesie są wszechobecni i jakiej byś nie wymienił kapeli, to panna z Kittie powie, że są brzydcy. Ale tak jest zabawniej, Mercedes Lander w końcu przyznała, że tylko udają cztery brzydkie panny, a tak naprawdę są brzydkimi facetami.
EN: There’s evidence to demonstrate that the average young person growing up today sees more violence through popular culture than ever would occur in real life.
PL: Jest wiele przykładów na to, że obecnie dorastająca młodzież stosuje więcej przemocy niż to miało miejsce wcześniej.
„Sees” to nie „stosuje”. Dziękuję za uwagę.
EN: What they’re left with is the glamorization of weapons and violence as a form of conflict resolution.
PL: W zamian dostają dostęp do broni i przemoc, jako rezolucję przemocy.
Sam nie wiem co bardziej urokliwe – „glamorization of weapons” jako „dostęp do broni” (na potęgę chujowej znajomości języka, słowniku przybywaj), czy „przemoc jako rezolucja (?) przemocy”. Piękniście fuckin’ piękne.
Tyle z dania głównego. Prawdziwy szał pał zaczyna się jednak dopiero na drugiej, bonusowej płycie. Nie wiem, czy robił to czyjś szesnastoletni kuzyn ze słuchu na piętnaście minut przed tłoczeniem płyty, ale rezultat budzi skojarzenia z półamatorskimi tłumaczeniami komiksów z początku lat dziewięćdziesiątych, a momentami stacza się do poziomu najpodlejszych napisów do filmów, płodzonych przez domorosłych tłumaczy. Żeby nie być gołosłownym, poniżej wybór konkretnych kwiatków.
Na pierwszy ogień weźmy wywiad z Lemmym, w którym tłumacz najwyraźniej testował jak dużą część oryginału może olać zanim ktoś się zorientuje.
EN: They try, every three or so years, to stamp it out. They have de-metalizing classes, you know, in Wisconsin. That’s pretty near Canada, you better watch out. They take away your studded armband, you know, stop you from saying things like “Judas Priest”…
PL: Przyglądają się temu co robisz i cię krytykują.
Rozumiem, że tłumacz po prostu przekleił zły tekst. Albo to, albo nagle ujawnił się dar prekognicji i powyższa linijka miała być proroctwem tego co właśnie robię z jego przekładem.
EN: Ah, but at twelve it’s easy to blow you away, isn’t it? A good day at the beach will blow you away when you’re twelve. The sight of a well-turned ankle will send you into paroxysms of joy.
PL: Fajnie, że ci sie spodobali, ale nie ma się czym chwalić.
Ja wiem, Lemmy nie ma najlepszej dykcji, ale jak już konfabulujemy, to lepiej wymyślić jakiś dłuższy idiotyzm. Facet nawija przez pół minuty, a pod spodem cały czas ta jedna linijka. Nawet ci kretyni, którzy to oglądają, mogą w końcu zacząć coś podejrzewać.
EN: The porno awards are the funniest ones, you know, chick just got a prize for being screwed by five guys and she’s goin’ “I’d like to thank my mom…”, you know, “…and world peace”.
PL: Wiesz, wszystkie te konkursiki.
Wiesz, wszystkie te literki. Te trudne takie, poukładane po angielsku. Być dużo teksta. Moja się gubić. Skrócić i być fajniej dla każdy.
EN: Norwegian moonshine is terrible stuff. Our crew wouldn’t drink it, and believe me, if Motorhead’s crew won’t drink it, you’re in trouble.
PL: Ale to coś okropnego! Paskudztwo. Spróbuj, a będziesz miał kłopoty.
Jw.
EN: Marilyn looked at my career and thought, „OK, let’s do it like that…”
PL: Marlin, przyglądając się mojej karierze pomyślał: „Ok, zróbmy to tak…”
A to niecny marlin! Dobrze, że nie żaglica. Wszystkim, którzy uważają, że czepiam się literówki zwracam uwagę na oryginalną pisownię imienia, z której wynika, że tłumacz naprawdę nie wiedział jak to się pisze i nie chciało mu się sprawdzić.
EN: I know that when I went and I sang „666” the words were very, very… Almost barked out, they weren’t… There wasn’t a lot of melody, there was a bit… Enough where you can remember what’s being sung, but it was more yelled and aggression. That’s the kind of thing that went with really fast stuff.
PL: W „666” zauważyłem, że słowa były wręcz wyszczekiwane, mało co melodii, więcej jęków niż agresji z szybkim graniem.
W „Metal” zauważyłem, że słowa były wręcz bezsensowne, mało co treści, więcej omamów tłumacza niż tłumaczenia z poprawną angielszczyzną.
EN: I learned this when I did the Strangeland soundtrack, that Best Buy wouldn’t buy our albums, unless there was a censored version.
PL: Zauważyłem to kiedy kupiłem dziwnie „pocięty” soundtrack. Mogłem go nie kupować, bo to była wersja ocenzurowana.
Stangeland to tytuł filmu Dee Snidera, który tu akurat opowiada o tym jak układał do niego ścieżkę dźwiękową. Kolejny dobry przykład, że warto mieć minimalne pojęcie o tym co się tłumaczy.
EN: As a parent (I have four kids), I welcome edited versions. But let me know it’s edited. Let me know… I’d welcome an edited version of Tenacious D’s album, because my 7-year-old loves a lot of the stuff on their album, but I can’t play her “Fuck Her Gently”.
PL: Jako ojciec czwórki dzieci, nie mam nic przeciwko podwójnym wersjom. Ale chciałbym wiedzieć która jest która. Nie mam nic przeciwko okrojonej wersji mojej płyty, bo mój dzieciak lubi tego posłuchać, ale wiecie nie mogę tego kurwa delikatnie podać.
…i jeszcze jeden. Ale to „kurwa delikatnie podać” – priceless!
EN: We wanted to do music our own way, we did not want to compromise and write songs like “Bad Company”, which was the reference that people kept making to us.
PL: Chcieliśmy robić muzykę po swojemu, bez żadnych ustępstw i nie chcieliśmy tworzyć złych utworów, co nam początkowo zarzucano.
Bad Company, piosenka zespołu Bad Company z albumu Bad Company (jakby ktoś miał wątpliwość czy da się wyguglać) – wielki hicior z 1974. Geddy Lee mówi, że wielu ludzi namawiało ich do nagrania czegoś podobnego. Ale kit z tym, „bad” znaczy „zły”, więc będą złe utwory i zamknąć twarze!
EN: We see why Kiss still does it, but why do you bother?
PL: Kiss z tym skończyło, czemu wy nie?
Kiss akurat z tym nie skończyło, ale co z tego, że bez sensu. Grunt, że literki się prosto wyświetlają i są po polsku. Trochę. Tak jakby.
EN: A couple of years ago I was going to the Ozzfest in San Bernadino, here in California.
PL: Kilka lat temu jechałem na Art Fest w San Bernadino w Kaliforni.
Art Fest. Zaiste…
EN: …it prompted (us) to begin our Axis of Justice organization.
PL: …daliśmy początek organizacji Access of Justice.
Access… Tym fajniej…
Na koniec jeszcze kilka luźnych sugestii: „speed” to nie zawsze „szybkość”, zwłaszcza jeśli mówimy o Motorhead, „catsuit” to niekoniecznie „strój kociaka”, a Lemmy raczej niekoniecznie śpiewa, żeby „wziąć sobie jego jaszczurkę”. Myślę, że to raczej by mu się nie podobało.
Uff… No dobra, wystarczy. Jakie wnioski płyną z tego całego humoru zeszytów?
Po pierwsze, warto mieć minimalne pojęcie o tym, co się tłumaczy. Ja wiem, nie każdy musi być melomanem, nie każdy musi znać historię tego czy innego gatunku muzyki, ale – do chuja – najmując się do wykonania przekładu, wypada choć spróbować pogłębić swoją wiedzę. Gdybym podjął się przetłumaczenia komiksu o Miley Cyrus, to mówi się trudno – zagryzłbym zęby i zafundował sobie skrócony internetowy kurs wiedzy o tym nastoletnim fenomenie. Jeśli ktoś nie umie, albo nie chce, bo jego to wali i nikt mu za to nie zapłaci, to nie powinien być tłumaczem. Taki to już niewdzięczny zawód, że wymaga pewnej, nie jakiejś znowu kolosalnej, erudycji i pracowitości.
Po drugie, jeśli już wredny zleceniodawca każe nam tłumaczyć ze słuchu, warto przynajmniej upewnić się co do pisowni nazwisk, tytułów i nazw własnych. Wiecie, takie minimum, żeby nie skompromitować się do cna.
Po trzecie, jak już czegoś nie dosłyszymy, albo nie skumamy, to zamiast fantazjować i wymyślać własne surrealistyczne wersje tego, co powiedziała postać na ekranie, warto poprosić o drugą opinię kogoś, kto zna język i ma lepsze ucho. W przeciwnym wypadku, zachowujemy się jak lekarz, który nie może zdecydować się jaką chorobę diagnozuje, więc na wszelki wypadek przypisuje wszystkie leki w aptece. I lewatywę z tłuczonego szkła. I amputację głowy.
Którą to autorom równie profesjonalnych tłumaczeń serdecznie polecam.