
Mianowicie, usłyszawszy o zbliżającym się kolejnym filmie z serii i czując na plecach ciepły i z lekka cuchnący oddech nostalgii, postanowiłem odświeżyć sobie pierwszą, niewidzianą od wczesnego dzieciństwa, część filmu z 1968 roku. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałem okładkę zdobiącą DVD, gdzie na samiuteńkim pierwszym planie jakiś geniusz postanowił wywalić kadr z finałowej sceny filmu, tym samym fundując każdemu zainteresowanemu spoiler stulecia. I proszę mi nie wmawiać, że każdy dawno wie jak kończy się Planeta Małp, bo to – za przeproszeniem i w bardzo wolnym tłumaczeniu – „bycze łajno”. Co prawda sam oglądałem ją po raz pierwszy z dwadzieścia lat temu, ale i tak było to ponad dwie dekady od premiery i jakoś wówczas żaden mędrek nie czuł się zobowiązany zepsuć mi przyjemności, zaś ma luba nadrobiła klasyka dopiero niedawno i musiałem się lekko nagimnastykować, żeby przedwcześnie nie pokazać jej tego przeklętego kadru ze statuą.
Nie jest to oczywiście przytyk skierowany w polskiego dystrybutora (choć inna sprawa, że zazwyczaj starają się jak mogą, żeby wybrać najgorszy i najbardziej mylący wariant okładki), bo np. Brytole dostali ten sam obrazek (ale Amerykanie już nie – to ci dopiero). Tym niemniej, postanowiłem pospieszyć z pomocą i zaproponować kilka zmodyfikowanych, wersji okładek znanych filmów, z pewnością o wiele atrakcyjniejszych niż niewiele mówiące oryginały. Jak wiadomo widzowie nie znoszą być zaskakiwani, czują się wtedy bezradni i zagubieni, najwyższy czas więc wyłożyć kawę na ławę.
Uwaga: Obrazek tylko dla widzów doceniających geniusz okładki Planety Małp.
lolz, Fight Club bardzo subtelny :)
OdpowiedzUsuń