poniedziałek, 31 października 2011

WTF, CZYLI WIEKOPOMNE TYTUŁY FILMÓW
ODCINEK II

Jako że ostatnio nie rzuciło mi się w oczy żadne tłumaczenie dorównujące kuriozalnością Podróży Metalowca, pora na kolejną porcję frapujących spolszczeń tytułów. Dziś zajmiemy się przypadłością, która rozpleniła się wśród wydawców filmowych głównie w ciągu ostatniej dekady (choć pojedyncze przypadki zdarzały się także wcześniej), a mianowicie – pozostawianie oryginalnych tytułów, nawet jeśli dałoby się spokojnie wybrnąć wstawiając polski odpowiednik.



Aviator (The Aviator)
Apogeum nieśmiałego przekładu. Wystarczyło podmienić jedną literkę, a i tak zabrakło odwagi. Chociaż czekajcie, może każdy tytuł z literką „V” zamiast „W” automatycznie brzmi o 7,86% lepiej? Sprawdźmy…
Valeczne serce…
Vichrowe Vzgórza…
1920 Bitva Varszavska…
Nope.

Peacemaker (The Peacemaker)
Jest takie ładne rodzime słówko – “rozjemca”. Zachowanie oryginalnego tytułu byłoby uzasadnione tylko gdyby był to dokument o obdarzonym tym przydomkiem rewolwerze produkcji Colta. A nie jest.

Contagion - epidemia strachu (Contagion)
Generalnie rozumiem pozostawianie oryginalnych tytułów, jeśli mamy do czynienia z charakterystyczną, popularną marką lub zwrotem nieprzetłumaczalnym. Tytuł filmu Soderbergha nie łapie się ani na jedno, ani na drugie. Dobrze, że przynajmniej nie zapomniano o fantazyjnym podtytule. Już robiło się zbyt intrygująco jak na umysł przeciętnego widza.

Art of War: Zasady walki (The Art of War)
Jest taka słynna książeczka, zatytułowana “Sztuka wojenna” (od biedy „Sztuka wojny”). Ale tak banalny przekład najwyraźniej nie pasuje do strategii wydawniczej. Strategii – see what I did there? Huh? Huh? Ech, nieważne.

Sky Kapitan i świat jutra (Sky Captain and the World of Tomorrow)
Przyjąłbym “Podniebnego kapitana”, albo od biedy “Sky captaina”. A tak mamy… co właściwie? Kapitana ze skaju? Jedyne co ratuje ten tytuł, to fakt, że jego obciachowość na swój sposób pasuje do obciachowości filmu.

Jarhead: Żołnierz Piechoty Morskiej (Jarhead)
"Słoikogłowy? Kurna, co to ma być? Sequel Stożkogłowych? Dobra, lepiej się nie wyrywajmy z tłumaczeniem, kto ma zajarzyć, ten zajarzy. Kurde, a ci, co nie zajarzą? Dobra, dorzuć jeszcze podtytuł, żeby kretyni się połapali, że to film o żołnierzach."
A swoją drogą, „jarhead” to pejoratywne określenie żołnierza piechoty morskiej – fakt, że o rodzimy odpowiednik ciężko, ale najbliższy jest chyba „trep”.

Happy Wkręt (Happily N'Ever After)
O ja pierdolę, ktoś musiał się ostro napocić wymyślając tę abominację. Żeby w pełni docenić polot tłumaczenia, warto dodać, że na plakacie po „Happy” widnieje przekreślone „end”, a wszystko uzupełnione „wkrętem”. Ho-ho-ho. Ja wiem, że w dzisiejszych czasach panuje przekonanie, że filmy dla dzieci trzeba przekładać na jakąś porąbaną grypserę, ale nawet gdybym miał dwadzieścia lat mniej, ciary by mnie przechodziły z zażenowania.

10,000 B.C.
Rozumiem, że „p.n.e.” brzmiałoby zbyt prozaicznie?

Once
Dysleksyjne onuce?

Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia (Happy-Go-Lucky)
Półśrodki. Postulowałbym „Dumb-as-fuck, czyli film dla fanów Paulo Coelho”.

Just Dance: Tylko taniec! (Make It Happen)
Desperacja wydawcy, robiącego wszystko co się da, żeby dotrzeć do „targetu”, wyziera z każdej literki tego kuriozum. Gdyby tytuł oryginału brzmiał „Just Dance”, pozostawianie oryginalnego tytułu uznałbym za jako tako uzasadnione, ale przekładanie na potrzeby polskiego widza z angielskiego na angielski to chyba nowy rekord. A tak przy okazji, nie „tylko taniec”, tylko – jeśli już koniecznie trzeba – „Po prostu tańcz”.

Martyrs: Skazani na strach (Martyrs)
Jak rozumiem, „Męczennicy” ściągnęliby wydawcy na głowę rącze bojówki Ojca Dyrektora. Ale ci „skazani na strach” – pięknie, już bardziej sztampowo i bez sensu by się chyba nie dało.

Inside Job (Inside Job)
“Inside job” to po prostu “krecia robota”. Ale po co się wysilać…

Fair Game (2011)
Jak widać przypadek "Czystej gry" z 1995 roku na dobre odstraszył przyszłe pokolenia tłumaczy. No cóż, z dwojga złego…

1 komentarz: